Dlaczego nas trują? Co ukrywają wielkie koncerny? | ||

Amerykańska organizacja non-profit, zajmująca się bezpieczeństwem kosmetyków (safecosmetics.org) tropi i odkrywa to, czego nigdy nie dowiemy się z kolorowych reklam, a mianowicie - co w rzeczywistości zawierają "upiększacze", których używamy na co dzień. Czy ich skład prezentuje się równie doskonale jak atrakcyjne opakowanie?
Okazuje się, że nie do końca, a grzechy i przewinienia o dalekosiężnych konsekwencjach zdarzają się największym koncernom kosmetycznym. Przykłady?
• Trujący ołów w szminkach kilku bardzo popularnych marek!
• Substancje rakotwórcze w dziecięcych szamponach!
• Silne alergeny w wodach toaletowych!
Strona organizacji Campaign for Safe Cosmetics pęka w szwach od raportów ukazujących "brzydszą stronę urodowego przemysłu".
Stacy Malkan, dyrektor ds. komunikacji światowej organizacji Health Care Without Harm ujawnia sekrety wielkich, amerykańskich koncernów kosmetycznych i odkrywa tajemnice zamiatane pod dywan dzięki działalności lobbystów.
Wylicza:
- zaledwie 11% substancji chemicznych stosowanych w kosmetykach na terenie USA było przebadanych pod kątem oddziaływania na zdrowie, pozostałe 89% - wpływ na zdrowie nieznany lub nieujawniony
- ponad 70% specyfików przeznaczonych do dbania o higienę osobistą może zawierać pochodne kwasu ftalowego, które mogą mieć wpływ na uszkodzenia płodu lub związek z bezpłodnością
- wiele mydeł dla dzieci skażonych jest substancją przyczyniającą się do powstawania komórek rakowych (1,4 dioxane)
Producenci kosmetyków zobligowani są do umieszczania na etykietach swoich produktów ich składu. Chemiczne terminy są jednak dla przeciętnego konsumenta zupełnie niezrozumiałe.
Zazwyczaj nie czytamy treści wydrukowanej na opakowaniu, skupiamy się wyłącznie na właściwościach kosmetyku. A to w jaki sposób produkt nawilża, wygładza, oczyszcza, rozjaśnia - już nas nie interesuje.
Nie zdajemy sobie sprawy jak szkodliwe substancje może zawierać nasz krem do twarzy lub lakier do paznokci. Takich związków chemicznych jest cała masa. W efekcie długotrwałego ich stosowania zaczynamy odczuwać wiele nieprzyjemnych dolegliwości takich jak: łupież, wypryski, trądzik, łuszczenie się małżowiny usznej, łamliwość i wypadanie włosów, alergie skórne czy zaczerwienienia.
Codzienne używanie kosmetyków naszpikowanych niebezpieczną chemią może doprowadzić do jeszcze poważniejszych schorzeń takich jak: zakłócenia w gospodarce hormonalnej, zaburzenia menstruacji, problemy z potencją, trudności związane z zajściem w ciąże i jej utrzymaniem.
Podejrzewa się także niektóre chemikalia o skutki teratogenne i wywoływanie raka.
Zanim zakupicie produkt bez uprzedniego zapoznania się z jego składem, dowiedzcie się jak bardzo ryzykowne jest narażanie swojego ciała na kontakt z tymi niezdrowymi substancjami.
Reakcje jakie mogą powodować zawarte w kosmetykach parabeny, sole aluminiowe, parafina i inne to: alergie, zapalenie skóry, pokrzywki, wypryski, rumienie, świąd.
Konserwanty uszkadzają „dobrą” florę bakteryjną na naszej skórze, która chroni nas z zewnątrz przed najróżniejszymi zarazkami.
Parabeny mogą doprowadzać do rozszerzania się naczyń krwionośnych i powodować wysięki. To szczególne zmartwienie dla osób z cerą trądzikową.
Pojawiły się również badania dowodzące wpływu parabenów na rozwój raka piersi. Konserwanty bardzo łatwo wnikają w warstwę tłuszczową podskórną i kumulują się w niej. Stosowanie antyperspirantów i balsamów w okolicach piersi powoduje gromadzenie się parabenów w okolicy gruczołów sutkowych.
Bezdyskusyjny jest również fakt, że parabeny wykazują działanie estrogenne, zaburzając gospodarkę hormonalną naszego organizmu.
Nie ma się co cieszyć z tego, że peeling kupiony w dużej tubce wystarczy nam „na lata”. Nie liczmy też na to, że skoro nie zakazuje się używania parabenów, to nie mamy się czego bać.
Wycofanie tak powszechnie stosowanych związków chemicznych z wielkiego rynku kosmetycznego i spożywczego przyniosłoby niewyobrażalne straty finansowe, których przemysł mógłby nie wytrzymać, za to nasze zdrowie - wręcz przeciwnie...
Producenci nie muszą umieszczać na opakowaniach kosmetyków informacji o skutkach ubocznych i ewentualnych zagrożeniach, jakie niesie za sobą stosowanie poszczególnych substancji chemicznych.
Czy jest szansa, że nadejdzie czas, kiedy firma kosmetyczna będzie musiała dokładnie wytłumaczyć klientowi, co sprzedaje?
Na razie sami musimy stać się świadomymi konsumentami i kontrolować to, co jemy, czym się smarujemy i czego używamy robiąc codzienny makijaż…
Komentarze do artykułu: Dlaczego nas trują? Co ukrywają wielkie koncerny?