Diagnoza i uzdrawianie na odległość w bioenergoterapii i innych metodach | ||

Wielu zaczyna swoją przygodę z szamanizmem od bioenergoterapii. Jest ona częścią wiedzy szamanów. Tak naprawdę to rozszerzają oni w swoich praktykach metody bioenergoterapeutyczne na różne wyższe poziomy, niż tylko poziom fizyczny czy energetyczny.
Bioenergoterapia ciągle znajduje się u podstaw szamańskich praktyk każdej tradycji.
Chciałbym przyjrzeć się pokrótce telebioenergoterapii, czyli uzdrawianiu na odległość w samej bioenergoterapii oraz innych metodach pokrewnych.
Chcę skupić się w tym momencie na fragmencie z artykułu, będącego relacją z kursu bioterapii, prowadzonego przez Jerzego Strączyńskiego.
Przyszła kolej na uzdrawianie ludzi z fotografii. - Uwrażliwcie ręce, do roboty. Czujecie aurę? Poczuliśmy. Maciej wymienił jednym tchem dolegliwości mojej znajomej, której zdjęcie dostał do obróbki. Bezbłędnie, bez pudła. Ja niczego nie wyczułam. - Oj, niedobrze. Potem pojawiła się myśl: ona musi być zdrowa! Uzdrawiamy ludzi, działając na fotografie. Nie mogłam uwierzyć, że się nam to udało.
Fragment ten sygnalizuje sam fakt diagnozowania i uzdrawiania na odległość w bioenergoterapii. Wskazuje, że nie jest to domena pojedynczych osób, ale element składowy samej metody.
Nie tylko szamani stosują metody zdalnego uzdrawiania - robią to bioenergoterapeuci. Poprzez uwrażliwienie dłoni i aury można wyczuwać na odległość to, co dzieje się z aurą, czakrami, ciałem energetycznym drugiej osoby.
W hunie, jak u Serge'a Kahili Kinga, oddziaływanie na dystans jest jednym z priorytetów, jak w stowarzyszeniu Aloha International.
Oto, co na temat diagnozy ze zdjęcia napisał inny bioenergoterapeuta, Ryszard Roman Ulman, w swojej książce "Bioenergoterapia praktyczna":
Przygotowując się do diagnozy ze zdjęcia, staram się jak najszybciej wyciszyć psychikę i nastawić się mentalnie na odbiór osoby przedstawionej na fotografii. Osoba żyjąca wywołuje zazwyczaj wrażenie ciepła. Skoro uzyskałem taki sygnał, zaczynam mentalną obserwację badanej osoby. Badanie mogę prowadzić obserwując ciemne plamy na "myślokształcie" lub rejestrować wrażenia ciepła i chłodu, promieniującego z danego organu. Osoby żywotne, o dużej energii życiowej wysyłają sygnał silny i wyraźny. Na "myśłokształcie" takiej osoby występuje dodatkowo tzw. kolor własny, czyli aura wokół głowy. Podczas diagnozy ze zdjęcia, czy też na podstawie włosów lub pisma, pojawiają się nierzadko obrazy w mojej wyobraźni dotyczące badanej osoby. Są to zazwyczaj istotne obrazy życia tej osoby. Odległość badanej osoby ode mnie nie odgrywa żadnej roli, może znajdować się w tej samej miejscowości co i ja bądź też na innym odległym kontynencie. Jej stan zdrowia jest widoczny w badanej chwili, choć można określić i dolegliwości w wybranym momencie jej życia. (...) ("Bioenergoterapia praktyczna"/ABC bioenergoterapii/Diagnoza ze zdjęcia).

W moim przypadku myślokształt nakłada się na zdjęcie i obserwuję chore miejsca niejako panoramicznie nałożone na fotografię. Podobnie jest z czakrami i aurą.
Efekty diagnozy zgadzają się z lekarskimi badaniami lub pokazują tzw. przedkliniczną fazę rozwoju choroby, gdy dolegliwość nie zamanifestowała się jeszcze fizycznie. Wówczas zaburzenie jest nieco słabsze i inaczej widoczne.
Oddziaływanie bioenergetyczne może polegać na wystawianiu dłoni w kierunku fotografii. W sesji haipule nie robię tego, pracuję bez fotografii - służy mi ona tylko za pierwotny bodziec i łącznik z osobą docelową - potem widzę ją już energetycznie, bez łącznika.
Użyję jeszcze innego fragmentu z "Bioenergoterapii praktycznej", opisującego przebieg telebioenergoterapii:
Traktowałem bioenergoterapię na odległość (czyli telebioenergoterapię) jak piękną bajkę. Było to typowe podejście osoby negującej wszystko, czego nie da się dotknąć. Większość ludzi dowiedziawszy się o tym, stuka się w czoło i uśmiecha z politowaniem. Skoro parę lat temu uwierzyłem w bioenergoterapię i przekonałem się o jej skuteczności, postanowiłem również spróbować telebioenergoterapii. Pani Halinie K. pomagałem w usuwaniu supełków (szwów) z ketgutu, które nie wchłonęły się po operacji tarczycy. Umówiliśmy się na określoną godzinę odbioru wrażeń i koloru. O godzinie 19.00 usiadłem wygodnie, zrelaksowałem się i zacząłem nadawać wcześniej tworzonemu wyobrażeniu tej osoby wyobrażenie koloru. Seans trwał 15 minut. Na drugi dzień dowiedziałem się od owej Pani o przedziwnych falach gorąca i chłodu, które ją oblewały. Zamknęła oczy i wówczas zaczęła widzieć kolor niebieski, który nie znikał. Po seansie spała wyjątkowo dobrze. Zniknęły bóle głowy. Powtarzałem z tą osobą jeszcze wielokrotnie to doświadczenie. Wyniki były coraz lepsze. Spróbowałem także przesyłać wyobrażeniu pewnego dziecka swoją energię. W tym wypadku nawet nie uzgadniałem terminu kontaktu. Rodzice potwierdzili odbiegające od codziennego zachowanie się tego dziecka w tym czasie, gdy wysyłałem mu swoją energię (...) W mojej praktyce zdarzył mi się i taki oto przypadek. Przez kilkanaście dni oddziaływałem na dziewczynkę, Joasię O. z Lublina. Stwierdzono u niej posocznicę [posocznica charakteryzuje się bardzo dużą liczbą leukocytów we krwi, daleko ponad normę (6000 w 1 mm3), niekiedy dochodzącą do ponad 70000 w 1 mm3], co nie wróżyło na przyszłość nic dobrego. Diagnoza też odbywała się na odległość (Lublin-Warszawa), za pomocą zdjęcia z legitymacji szkolnej. W tej chwili Joasia O. jest już zdrowa. A jak uczyć się kontaktu na odległość? Oto instrukcja, jak ja to robię: Siadam w spokojnym miejscu. Zamykam oczy. Wyciszam się, tak jak w poprzednich ćwiczeniach. W swojej wyobraźni tworzę obraz osoby, z którą chcę się skontaktować. Mając jej obraz, oddycham mocno i spokojnie nosem, posyłając jej energię. Czyniąc tak, posyłam "dobro". Ręce wspieram na kolanach z dłońmi zwróconymi do góry. Czuję mrowienie, ręce jakby pęcznieją, ktoś korzysta z mojej pomocy. Przesyłam swoją bioenergię (...).
Istnieją różne metody przesyłania energii. Książka, którą cytuję, należy do starszych tego autora, obrazuje również stopień rozwoju ówczesnej bioenergoterapii (raczkującej). Dziś techniki są o wiele bardziej rozwinięte, podobnie jak wiedza o zasadach. Nie zmienia to faktu, że opisana przez R. R. Ulmana nie jest niewłaściwa - odpowiada swoją prostotą wielu szamańskim metodom.
W Duchowym Uzdrawianiu (sądzę, że można powiedzieć: brytyjskiej formie bioenergoterapii) czy Reiki, które miałem okazje poznawać, również stosuje się zabiegi na odległość. Duchowe Uzdrawianie miejscami przypomina to, co robię podczas haipule. Pobieram energię uzdrawiającą przez czubek głowy na wdechu i wysyłam do ciała osoby uzdrawianej na wydechu. Z bioenergoterapią haipule, które wykonuję ma tyle wspólnego, że podczas przekazu na bieżąco diagnozuję osobę docelową energetycznie, widząc gdzie i jak energia wchodzi, jak reaguje ciało. Dzięki temu mogę ocenić szanse na uzdrowienie czy też dostrzec różne szczegóły.
Bioenergoterapeuci (a cytowani należą do czołówki pionierów i popularyzatorów w Polsce) używają technik zdalnego diagnozowania i uzdrawiania, podobnie jak robią to osoby związane z huną i innymi metodami szamanizmu. Robią to używając do utworzenia połączenia fotografii. To konkretne fakty, które nie wymagają snucia dowodów i mnożenia teorii.
Rozumiem, że wiele osób, które napotykają na ogłoszenia typu "uzdrawianie na odległość" odczuwają jakąś formę oporu, niedowierzania, lęku lub reagują oburzeniem na to, że natknęli się na kolejnego "naciągacza". Chciałbym jednak przez ten tekst zakomunikować, że działanie poprzez zdjęcie i na dystans nie jest niczym nowym w szeroko pojętym healingu - zarówno tym, który stosowany jest w związku z psychotroniką, jak i szamanizmem. To równie uznana i właściwa systemom uzdrawiania metoda jak oddziaływanie na miejscu.
Jeżeli gotów jesteś uznać możliwość wpływania uzdrowiciela na uzdrawianego w bezpośrednim kontakcie, to co w dobie telefonii komórkowej, bezprzewodowego Internetu, GPS i telewizji satelitarnej a nawet zwykłej miałoby cię powstrzymywać przed uznaniem możliwości wpływu na odległość? Czy uzdrawianie na miejscu jest mniej dziwne, niż uzdrawianie na dystans?
Jeszcze sto lat temu większość wynalazków, które są naszą codziennością, uznano by za czary i cuda. By skorzystać z usług bioenergoterapii czy jakiegokolwiek uzdrawiania potrzeba otwartości. I ta otwartość, kiedy seans wykonuje właściwa osoba, jest nagradzana efektami.
Mnie także uzdrowiono na odległość. I dlatego sam robię to, co robię wiedząc co robię i dlaczego, mając również wykształcenie i uprawnienia na odpowiednie metody energoterapii.
Autor: Munin - Usługi szamańskie – sesje uzdrawiającego haipule na dystans, inne metody huny – kontakt i pytania: munin.szaman@gmail.com, www.muninszaman.blogspot.com
Komentarze do artykułu: Diagnoza i uzdrawianie na odległość w bioenergoterapii i innych metodach
Edek